Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/113

Ta strona została przepisana.

jak raz w poprzek dwóch dębów. Żakomo napiął linę, dziryt ostał; tego mu tylko było potrzeba.
Wówczas okręcił drugi koniec powroza koło jodły, zawiązał na kilkanaście węzłów, i siadłszy konno na linę rozpiętą nad przepaścią, zaczął się przebierać czepiąc się ciągle rękami.
Bandyci wstrzymując oddech, z rozwartą gębą patrzali na niego. Dziwili się z jaką zręcznością biorąc się tylko rękami przebierał się na drugą stronę; nareszcie gdy się zbliżył do przeciwnego brzegu, uczepił się za korzeń dębu, wspiął się raz jeszcze i już na drugiéj stronie.
Tam obejrzał kończaty kij, i widząc że mocno utrzymuje linę, obrócił się do swoich ludzi, dając znak, ażeby się ka nim udali.
Zręczni i śmiali górale nie namyślali się długo, mieli to sobie za punkt honoru, że co jeden zrobić zdoła, to samo i oni potrafią.