Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/114

Ta strona została przepisana.

Marja została na ostatku. Gdy przyszła na nią kolej, wzięła połę swojéj spódniczki do zębów, uczepiła się za linę i nie dając najmniejszego znaku bojaźni, ani słabości, przebyła jak wszyscy inni.
Dowodzca odetchnął, widział bowiem wkoło siebie wszystkich swych łudzi zdrowych, bez żadnego szwanku, ocalił im życie, którego odmówili za cenę jego życia. Po czém spojrzawszy wzrokiem pogardy na nieprzyjacielski obóz, w którym gdzieniegdzie błyskały ponakładane ognie, rzekł do swych towarzyszy — Idźmy. Wszyscy udali się w podróż weseli i z największą energią.
W godzinę zobaczyli jakąś wioseczkę, weszli do niéj. Żakomo zaszedł do jednego wieśniaka, wymienił swoję imie i oznajmił, że jego ludzie są wygłodniali. Natychmiast pospieszono dostarczyć im wszystkiego, czego tylko potrzebowali; każdy się opatrzył w żywność i poszli