Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/134

Ta strona została przepisana.

tylko że go nie znasz osobiście. Lecz odłóżmy to na późniéj.
Teraz zaś jedynie o naszym woźnicy rzecz chodzi. Wróćmy do niego.
Po upływie pól godziny wyszedłem od Nodiera, Kantillon podał mi zręcznie stopnie, Wsiadłem — i po zwyczajném brrrr i kilku wstrząśnieniach kabryoletu, siedziałem najwygodniéj jak w fotelu, w którym przyjemnie jest marzyć; zamykając na wpół oczy rzekłem:
— Taylor, ulica Bondy.
Kantillon korzystając z pory spieszył przemówić.
— Czy nie ten pan Karol Nodier, co to robi książki?
— Zgadłeś, ten sam; zkądże u kata wiadomo ci o tém, tobie?...
— Czytałem jego romans, za czasów kiedy byłem jeszcze u P. Eugieniusza; młodą dziewicę, któréj kochanka gilotynowano.