włosy pokręcone, a on proste. Zresztą śliczny chłopiec, to tylko źle widzi pan, że zawsze był smutny jak czapka nocna; miał dziesięć tysięcy przychodu, ale i to nic nie pomagało; już ja nawet zacząłem był powątpiéwać, czy nie dostał defektu pylory. Otoż, widzi pan, wszedłem do jego na służbę. Nigdy innego słowa. «Kantillon, mój kapelusz.... Kantillon załóż konia do kabyoletu.... Kantillon jeżeli P. Alfred de Linar przyjdzie, powiedz że nie ma mnie w domu.» Trzeba wiedzieć, że on nie lubił tego P. de Linar. A to dla tego, ze ten jegomość był wielki trzpiot. Oh! ale jaki trzpiot... pan rozumie. Mieszkał w tym samym domu gdzie i my, i zawsze siedział nam na karku; oh! jak to było nieznośnie! Tegoż samego dnia przychodzi on i pyta się P. Eugieniusza; ja powiadam, że nie ma.... aż tu paf, mój pan kaszla; on to posłyszał, ot tobie masz, de Linar wychodząc powiedział: «Twój
Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/139
Ta strona została przepisana.