Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/140

Ta strona została przepisana.

pan wielki impertynent.» Biorę to na siebie; udajmy, że nic nie mówił.
— Aa, mój panie, a do którego numeru jedziemy na ulicy Boudy?
— Numer 64.
— Ha.... oh!.... to tutaj.
Taylora niebyło w domu: tylko wszedłem i wyszedłem.
— Cóż potém?
— Potém? ah! moja historja... Ale naprzód proszę powiedzieć dokąd teraz jedziemy?
— Ulica Saint-Lazar, numer 58.
— Ali! do panny Mars: ot to, to mi dzielna aktorka. Mówiłem więc, że tegoż samego wieczora jeździliśmy na ulicę la Paix; hup! o saméj północy mój pan wpada w najgorszy humor; spotkał się był z P.Alfredem, pomówił z nim słów kilka, i słyszałem jak wracając mówił: «Jest to błazen, którego muszę nauczyć.» Zapomniałem powiedzieć, że mój pan strze-