Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/157

Ta strona została przepisana.

zad.»Chciałbym ja także miewać taki niekiedy proficik.
«Zatrzymaliśmy się przed niewielkim domem: — pukam, pukam, oddzwierna odmyka gderając. Ja rzekłem: gderaj sobie babulo, Pan Dumont czy w domu? — O Boże! zawołała, czy nie przynosisz jakiej wiadomości o jego córce? — Nawet bardzo dobrą! odpowiedziałem. — «Na piątém piętrze w końcu wschodów.» Skaczę po cztéry na raz wschody, przybywam, zaglądam przez drzwi na wpół otwarte i postrzegam starego żołnierza płaczącego okropnie, zapieczętował list, i zaczął nabijać pistolety. Ja pomyślałem sobie pewno to być musi jéj ojciec.
„Odmykam drzwi. Przychodzę w imieniu panny Maryi, rzekłem.
»Obrócił się, zbladł jak śmierć i rzekł...
»Od mojéj córki!»
— Tak od panny Marji, waszéj córki. Wszak pan jesteś Diumout, odstawny kapitan?