Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/166

Ta strona została przepisana.

— »Każ więc zanieść do wozu, rzekł kapitan.
— »Za godzinę, w lasku Bulońskim przy bramie Mellot, dodał Alfred.
— »Za godzinę, odpowiedzieli mój pan i kapitan. Szukaj dla siebie sekundantów.
»Alfred wyszedł.
»Kapitan schylił się nad łóżkiem swojéj córki, P. Eugieniusz chciał wzywać pomocy, ażeby ją ocucili. — Nie, nie potrzeba, lepiéj niech nie wie o tém. Marjo! drogie dziécię, żegnam ciebie. Jeżeli zostanę zabitym panie Eugieniuszu, ty się pomścisz za mnie, nieprawdaż? ty nic opuścisz mojéj biédnéj sieroty?
— »Przysięgam na Marją, odpowiedział mój pan rzucając się w objęciu strapionego ojca.
— »Kantillonie, schodź po fiakra.
— »Bardzo dobrze;a ja czy pójdę z panem?
— »Pójdziesz.
»Kapitan raz jeszcze uściskał swoję cór-