generał Dumas do Marso; mamy przewodnika.
— Jakiego?
— A tego człowieka.
— Tak, ale chyba aż jutro udamy się w drogę, gdyż ten łotr jak uważam tak się spił, że przez dwadzieścia cztéry godziny nie wiem czy się prześpi.
Dumas uśmiechnij! się, wziął go pod rękę i poprowadził do szopy gdzie pierwéj znaleziono wieśniaka; prosta przegroda przedzielała od chatki, i łatwo można było przez znajdujące się tam szpary, widzieć co się w niéj działo, i słyszeć każde słowo dwóch generałów, którzy przed chwilą tam rozmawiali; — a teraz rzekł trochę ciszéj, patrzaj.
Marso usłuchał, przyjaciel jego wielką miał nad nim władzę, nawet w okolicznościach życia prywatnego. Zaledwo mógł dojrzeć więźnia, który przypadkiem upadł w najciemniejszym kącie chatki; leżał jesz-
Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/195
Ta strona została przepisana.