Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/196

Ta strona została przepisana.

cze nieruchomy na tem samém miejscu. Marso obrócił się do swojego towarzysza; lecz go już nie było.
Znowu więc patrzał przez szparę: wieśniak się poruszył, zamieścił głowę tak, iż jednym rzutem oka można było zobaczyć, co się znajdowało w chatce; wkrótce otworzył oczy ziewając jak człowiek, który się przebudza, a gdy postrzegł, że jest sam jeden, twarz jego zajaśniała błyskawicą chytréj radości.
Ztąd Marso przekonał się, że mógłby być oszukanym, gdyby przezorność jego nie przewidywała wszystkiego. Przyglądał się więc z większą ciekawością; wieśniak jak pierwéj zamrużył oczy, i udając że śpi zaczął się ruszać, zaczepił nogą o stół, na którym była mappa i rozkaz generała Westerman: stół przewrócił się i papiery spadły na ziemię. Żołnierz na straży otworzył drzwi, wychylił głowę, i zobaczywszy co było przyczyną stuku,