Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/202

Ta strona została przepisana.

wołało: — Kto idzie?.... Nikt nie odpowiadał, a wieśniak śmiejąc się powtarzał: — To zajączek wymknął się ze swojego legowiska. Niekiedy dwaj żołnierze sądząc że widzą coś przed sobą ruszającego się, szeptali jeden do drugiego: patrzaj, patrzaj proszę!... Wieśniak zaś śmiejąc się odpowiadał: — To nic, to wasz cień; nie zważajmy na to, idźmy. Wtém, przy zakręcie drogi nagle dwóch ludzi stawi się przed nimi: chcieli krzyknąć — lecz już żołnierz jeden padł bez zmysłów, drugi zaś chwiejąc się zaledwo zdołał wymówić tylko te słowa: «Do mnie!»
Ze dwudziestu razem karabinów dano ognia: przy świetle téj błyskawicy spostrzegli trzech ludzi uciekających; jeden z nich chciał przeskoczyć przez wał, lecz się spotknął i potoczył na spadzistości. Pospieszono za nim rozumiejąc że to ich przewodnik, ale się omylili, on już zemknął; pytano się pojmanego, nic nie odpowia-