Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/203

Ta strona została przepisana.

dał; żołnierz chcąc się przekonać czy żyje, przeszył mu ramie bagnetem — ani się poruszył.
Odtąd już Marso musiał być przewodnikiem. Znając z teoryi każde położenie miejsca, spodziewał się, że nie zabłądzi. I w rzeczy samej po upływie jednego kwadransa, spostrzegli w dali czarny cień lasu. Tamto, podług rozkazu, jaki otrzymali republikanie, mieli się zebrać dla wysłuchania mszy mieszkańce niektórych wiosek, szczątki wielu armij, około ośmiuset ludzik.
Dwaj generałowie rozdzielili swe małe wojsko na kolumny, z rozkazem ażeby las okrążono, i wszystkie przesmyki prowadzące do środka zajęto; wykalkulowali, iż do zajęcia należytych pozycij dosyć jest pół godziny czasu. Jeden pluton stanął na drodze przeciwko samego lasu, inne roztoczyły się w koło po skrzydłach: słyszano jeszcze przez kilka chwil głuchy