Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/205

Ta strona została przepisana.

w ręku otaczało ołtarz, a w koło kobiéty i dzieci modliły się na kolanach. Republikanów i tę gruppę przedzielał duży wał ludu, ustawionego tak, iż byli gotowi do odporu, czy do zaczepki; ztąd widocznie można się przekonać, że byli uprzedzeni, gdyby nawet niespostrzeżono wieśniaka służącego im za przewodnika, w rzędzie piérwszych osób: dopiéro był to żołnierz Wandejski, w pełnym swoim uniformie, z sercem różowego materjału z lewéj strony zamiast znaku pancerza na piersiach, z białą zamiast kitki na kapeluszu chustką.
Wandejczykowie nie oczekiwali nim na nieb uderzą; ich tiraillerowie rozstawieni W lesie, piérwsi dali ognia; republikanie z przygotowaną bronią zbliżali się coraz, nie dając żadnego wystrzału, niezważając na ciągle powtarzany ogień swych nieprzyjaciół, niewymawiając innych po każdym wystrzale plutonów, jak tylko te słowa; ścieśniać szranki, ścieśniać szranki!