Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/206

Ta strona została przepisana.

Ksiądz prawił mszę zaczętą, słuchacze zdawali się zupełnie być obojętnymi na to, co się w koło nich działo — modlili się klęcząc przed ołtarzem. Republikanie postępowali ciągle. Gdy się zbliżyli o trzydzieści kroków, piérwsze szeregi przelękły się — trzy linje karabinów jak wierzchołki drzew za powiewem wiatru schyliły się: — Dano ognia: szeregi Wandejczyków objaśniły się; kilka kul puszczonych ukośnie padły przed ołtarzem, zabijając kobiéty i dzieci. Wśród tego zgiełku ksiądz podniósł kielich: wszystkich czoła zniżyły się do ziemi — i wkrótce zmowo największa cichość panowała.
Republikanie o dziesięć już tylko kroków z największą spokojnością, w najlepszym porządkuj jak gdyby to było na przeglądzie natarli raz drugi. Wandejczykowie odpowiedzieli mężnie poczém ani jedna ani druga strona nie miały czasu do nabicia broni: koléj uderzyć na ba-