o wizycie swojego towarzysza, — ten wkrótce się przedstawił. Piérwsze jego słowa były zapewnić Blankę że może być spokojną; chwil kilka bawiła się ich konwersacją z przyjemnością, to tylko ją żenowało, że się znajduje sama jedna ze dwóma mężczyznami, których tak mało jeszcze znała.
Już mieli zasiąść do śniadania, gdy się drzwi otworzyły, — Reprezentant narodu Delmar stanął u progu.
Zaledwo mieliśmy czas powiedzieć słów kilka w naszej powieści o téj nowéj osobie.
Był to jeden z tych ludzi; których Robespier jak drugie swe ramie uważał w zamiarach swoich, którzy pojmowali cały jego systemat odrodzenia się narodu, i w ręku których gilotyna była najczynniejszą.
Niespodziane jego zjawienie się przeraziło Blankę, choć jeszcze nic wiedziała kim był.
Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/216
Ta strona została przepisana.