Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/23

Ta strona została przepisana.

was polegam. Od wczora ścigają mię jak dzikiego zwierza; zmęczony jestem, głód i pragnienie nieznośnie mi dokuczają.
— Oto jest chléb i woda, prosimy.
Zbójca zasiadł, położył swój karabin na kolanach, pistolety wsunął do olster swojego pasa — i począł zajadać.
Przekąsiwszy trochę, wstał. — Jak się nazywa wioska, zkąd błyska to małe światełko? rzekł, wskazując ręką w stronę, gdzie horyzont najwięcéj był zachmurzony.
Oba chłopaki pilnie przez kilka minut patrzał! ku wskazanéj stronie, potém zakrywając sobie dłonią oczy, zaczęli się śmiać: zbójca z nich żartował — nic tam nie było.
Obrócili się chcąc mu to powiedzieć: ale zbójca już zniknął. Wówczas się domyślili, iż tego fortelu użył, ażeby nie być postrzeżonym, w którą się uda stronę.
Cherubino i Celestyni, przez chwilę w milczeniu spoglądali na się.