Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/233

Ta strona została przepisana.

Zachwycony Marso chciał coś powiedzieć; — słowa mu skonały na ustach; Blanka z uśmiechem podała mu rękę, ciesząc się w duchu, że się wydała tak piękną jak sama sobie życzyła.
Wieczorem przybył narzeczony siostry Marso, i jak każda miłość, począwszy od miłości własnéj aż do macierzyńskiéj jest wielkim egoistą, tak jeden tylko zapewne był w całém mieście Nantu dom w którym, wśród powszechnego smutku i łez, panowała prawdziwa roskosz i wesele.
O jakże Bianka i Marso upajali się słodyczą tego nowego życia! jak niewidzialnie spływały im chwile! ani pomyśleli że to prędko zmienić się może. Jednak niekiedy serce się Blanki ściskało, łzy z pięknych jéj oczu spadały, gdy pomyślała o ojcu. Wówczas Marso starał się ją uspokoić, dla rozerwania jéj myśli, opowiadał o swoich piérwszych kampanjach: — jak będąc jeszcze towarzyszem w piętnastym