Takiemi zajęci uczuciami, które się coraz wzmacniały, Marso i Blanka przepędzali chwile pobytu swojego w Nancie: nareszcie dzień ślubu siostry generała nadszedł.
Z pomiędzy klejnotów, jakie sprowadził dla niéj, Marso wybrał strój bardzo kosztowny i ofiarował Blance. Blanka spojrzała naprzód z kokieterją młodéj dziewicy, po czém zamykając pudełko: — Na cóź mi te klejnoty w teraźniejszém położeniu? rzekła ze smutkiem, klejnoty dla mnie! wówczas gdy ojciec mój tuła się może od domu do domu, żebrząc kawałka chleba, prosząc przytułku w jakiej stodole, wówczas gdy ja sama wygnanka.... Nie, zostanę lepiéj przy mojéj skromności; pamiętaj że mogę być poznaną. Daremnie Marso nalegał, ledwo się zgodziła przyjąć różyczkę kunsztowną znajdującą się pomiędzy temi ozdobami.
Kościoły były pozamykane, ślub więc
Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/236
Ta strona została przepisana.