w nim listek. — Niech żyje król i jego poddani, moja Panno Blanko! Blanka chciała go zatrzymać, chciała z nim pomówić, chciała się rozpytywać, lecz on zniknął już wśród tłumu. Marso poznał w nim dawnego przewodnika; zdumiewał się nad poświęceniem, odwagą i zręcznością tego wieśniaka.
Blanka przeczytała z pospiechem listek. Wandejczykowie byli porażeni na głowę; cała ludność uchodziła z kraju nękana ogniem i głodem. Resztę listu zajmowały podziękowania generałowi Marso. Markiz dowiedział się o wszystkiém od walecznego Tinguy. Blanka była smutną, ten list wznowił w jéj pamięci wszystkie okropności wojny; wsparła się niedbale na ramieniu Marso, mówiła doń głosem tkliwszym aniżeli zazwyczaj. Marso stał w milczeniu z sercem przepełnioném słodką tęsknotą; im większy smutek, tym większe poddanie się duszy: mówiłem
Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/238
Ta strona została przepisana.