Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/241

Ta strona została przepisana.

żegnał Marso. Przechodząc, skłonił się z uśmiechem Blance, która siedziała na krześle nieruchoma i jak trup blada.
We dwie godziny później Marso otrzymał rozkaz złączenia się z armją wschodnią i objęcia znowu dowodztwa swojéj brygady.
Zastanawiał go ten nagły i niespodziany rozkaz; upatrywał w nim jakiś związek z dopiéro co zaszłą okolicznością: termin jego pozwolenia ledwo jeszcze za dni piętnaście się kończył; pospieszył więc do Delmara, ażeby jakkolwiek się wyexkuzować; lecz ten po krótkiéj z Karrierem naradzie już był wyjechał.
Należało być posłusznym; opoźniać się byłoby to, narażać siebie na niechybną zgubę. W owym czasie generałowie byli podwładni woli Reprezentanta narodu od Sejmu przysłanego; dlatego też rzadko się zdarzały jakie uchybienia, a jeżeli te zaszły, to chyba z niedoświadczenia; zwy-