Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/244

Ta strona została przepisana.

ach! jakże się rozłączyć? jak zdołam przepędzić jeden dzień bez Ciebie, jednę godzinę bez Ciebie! Przy tobie zapomniałem był o wszystkiém; zdawało się, że zawsze będzie mi tak błogo. Lecz niestety! marzyłem tylko, teraz się przebudzam! Blanko, dodał on z większą trocha spokojnością, głosem jeszcze smutniejszym, wojna dopiero trwająca jest zabójczą, być może, że już nigdy z sobą się nie zobaczymy. Biorąc szlochającéj Blanki rękę — Przyrzecz mi, jeżeli zginę daleko od Ciebie... ach! Blanko, zawszem miał takie przeczucie, że muszę umrzeć zawcześnie, przyrzecz że mię niekiedy wspominać będziesz, że usta twoje wymówią niekiedy me imię, choćby to we śnie tylko; ja zaś, ja ci przysięgam Blanko, że w chwili mojego zgonu, gdy cios śmierci mię uderzy, jeżeli zdołam wymówić słowo, to pewno będzie twe imie. Blanka stała z zapłakanemi oczy, z kto-