Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/250

Ta strona została przepisana.
IV.

NIE BYŁO chwili do stracenia; dwaj przyjacicle pędzili jak najspieszniéj na plac zamkowy do mieszkania Karriera. Przybywszy tam, Marso skoczył ze swojego konia, wziął machinalnie z olster pistolety, schował je pod mundur, i udał się prosto do apartamentów, gdzie mieszkał ten od którego los Blanki zależał. Jego przyjaciel z zimniejszą krwią postępował za nim, zawsze jednak, przygotowany poświęcić z ochotą swe życie w jego obronie, jak na placu bitwy. Lecz pan Depu-