Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/257

Ta strona została przepisana.

stanów się coś wyrzekła, czego się domagasz! jeżeli wyjdę stąd, nie pojąwszy cię za żonę; nic mając prawa bronić ciebie — pójdę szukać twojego ojca, twojego ojca o którym ty zapomniałeś, a który tęskni, płacze po tobie, pójdę do niego i powiem: «Starcze, twa córka mogła się ocalić, lecz sama tego niechciała, chciała ażeby dni twojéj starości spłynęły w żałobie, ażeby krew jéj spadła na twą ubieloną głowę. Płacz starcze, płacz, nie dla tego że umarła, lecz że niedosyć cię kochała ażeby zachować dni swoje dla ciebie». —
— To mówiąc odepchnął od siebie Blankę; ta upadła na kolana o kilka kroków od niego; on zaś sciąwszy usta, z załamanémi rękami, z dzikim uśmiechem, jak duch potępieńca, przechadzał się pod sklepieniami ciemnicy. Posłyszał szlochanie Blanki: łzy mu stanęły w oczach, opuścił bezwładnie ramiona, i padł jéj do nóg.
Oh! przez litość, zaklinam cię na