Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/262

Ta strona została przepisana.

Wnet żołnierze otoczyli go; podwoje się zawarły, i wszystko znikło jak widmo nocne.
Blanka rzuciła się w ramiona Marso:
— O mój przyjacielu jeżeli cię nie będzie tutaj gdy przyjdą pomnie; jeżeli ty nie pomożesz mi wyrwać się z tego więzienia, ach Marso! wyobraź sobie, na rusztowaniu! zdala od ciebie będę płakać, będę wołać, ty mię nie posłyszysz! oh! nie oddalaj się, nie oddalaj się ztąd Marso! Padnę im do nóg, przysięgnę że nie jestem występną, będę ich błagać ażeby mię zostawili przez całe życie w więzieniu z tobą. Lecz jeżeli ty mię opuścisz!... oh! nie oddalaj się, nie opuszczaj mię proszę! ja zginę bez ciebie.
— Blanko, jestem pewny, że cię ocalę, odpowiadam za życie twoje; nim dwa dni przeminą, wrócę z przebaczeniem dla ciebie; a wówczas nie będzie to życie więzienia, lecz życie szczęścia, pokoju, życie swobody, miłości.