Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/290

Ta strona została przepisana.

kurjerskiego i daléj z większą jeszcze pędzi szybkością.
Przebywa Angers, postrzega Ingrande, dosięga Varades, omija Anecnis, koń jego krwią i potem się pieni. Wkrótce postrzega Saint-Donatien, po czém Nant, Nant! gdzie jego dusza, jego życie, jego przyszłość się znajduje. Kilka chwil jeszcze, już będzie w bramach miasta; wycieńczony koń jego pada nareszcie bez duchu przed więzieniem Bouffays; niniejsza o to, już on przybył.
— Blanka, Blanka!
— Tylko co wyszły z więzienia dwa wozy, odpowiedział Strażnik, ona jest na piérwszym...
— Przekleństwo! zawołał Marso i poleciał wśród tłumu zbierającego się na wielkim placu. Dopędził wóz ostatni, jeden ze skazanych poznał go:
— Generale, spiesz się, spiesz się obronić ją, ja nie mogłem, wzięto mnie tak-