Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/298

Ta strona została przepisana.

po imieniu i wymieniły swoje. Był to prawdziwy zgiełk arystokracyi pod dziwacznemi maskami pierrotów, pocztylionów, żniwiarek, rybaczek. A wszystko byli to ludzie młodzi, znamienici z imienia alko zasług, zapominający na ten raz urodzenia, nauki, polityki. Tak mnie mówiono, lecz nie chciałem wierzyć... Zszedłem kilka stopni i wsparłszy się na filarze, na wpół ukryty, zacząłem się przyglądać téj lawie karykatur ludzkich przesuwających się koło mnie. Te różno-kolorowe domina, te kostiumy upstrzone, te dziwaczne przebrania, przedstawiały widok nader komiczny. Zabrzmiała muzyka. Ah! wówczas to!... Te śmieszne karykatury zaczęły hocać na głos orkiestry, któréj harmonija zaledwo mię dochodziła wśród szmeru, krzyku i śmiechów; czepiali się jeden drugiego za ręce, ramiona, za szyję; wkońcu sformowali długie koło, zaczynając taniec krążący: tan-