Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/299

Ta strona została przepisana.

cerze i tancerki uderzając mocno stopami podniosły chmurę pyłu, wśród którego zaledwo można było dostrzedz, gdy się kręcili z największą szybkością, ich śmieszne postaci, dziwaczne giesta, nieprzystojne krzyki; kręcili się oddaleni, jak ludzie pijani, wyśpięwująć głosem bardziéj szaleństwa aniżeli wesela, głosem bardziéj wściekłości aniżeli uciechy — podobni do łańcucha potępieńców, którzy pod rózgą duchów piekielną wycierpieli karę. — Każdy ze znajomych przechodząc koło mnie przemówił słowo, od którego musiałem się zarumienić. Ten zgiełk, a wrzawa, to zamieszanie, ta muzyka, odurzyły mię zupełnie. Zdawało mi się, że widzę to we śnie nie na jawie; zdawało się że ja straciłem rozum, a oni byli przy zdrowych zmysłach; zniecierpliwiony chciałem już nawet rzucić się wśród tego pandaemonium, jak Faust wśród wrzaskliwego tańca czarownic, i czułem, że