Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/301

Ta strona została przepisana.

— Mój bilet? odpowiedziała, nie mam go.
— To proszę wziąć w biórze.
Domino wróciło pod kolumny, szukając w kieszeniach:
— Nie ma piéniędzy! zawołała... ach! ten pierścień...
— Bilet na wejście, za ten pierścionek, rzekła.
— Nie podobna, odpowiedziała kobiéta rozdająca bilety, nie mogę za to wydać. I posunęła brylant, który spadł na ziemię i pokocił się aż do mnie.
Domino zapominając pierścienia stało nieruchomie w zamyśleniu.
Podjąłem brylant i peodałem jéj.
Jéj oczy spotkały się z mojemi, przez chwilę patrzała na mnie z niejakiémś wahaniem — po czém nagle się zbliżyła, i podając rękę: — musisz mię wprowadzić rzekła, na miłość Boga, proszę cię!
— Dopiéro wychodzę, pani, odpowiedziałem.