Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/306

Ta strona została przepisana.

dzielne ich cienie. Niewielka kratowa loża otworzyła się, weszły: drzwi się za niemi zamknęły.
Wzruszenie téj nieszczęśliwej kobiéty było w najwyższym stopniu; nie mogłem widzieć jéj twarzy, lecz mając tak blisko do siebie przytuloną, czułem każde uderzenie jéj serca, drżenie jéj członków, każde poruszenie jéj ciała; było coś nadzwyczajnego w sposobie udzielania się cierpień nieznajoméj mi ofiary, których powodu bynajmniéj nie rozumiałem; przestraszała mię: jednak za nic w świecie nie opuściłbym téj kobiéty, osobliwie w podobnym razie.
Moja towarzyszka postrzegłszy że obie maski weszły do loży, a loża się za niemi zamknęła, jak piorunem rażona przez chwil kilka została nieruchomą; potem zbliżyła się cichutko do drzwi i podsłuchiwała: stanęła tak, iż najmniejsze poruszenie mogło ją odkryć; wziąłem więc pod