Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/310

Ta strona została przepisana.

Cisnęła mocno drzwiami, i znikła jak widmo — znikła, ach! znikła nazawsze!
Odtąd jużem jéj niewidział! od dziesięciu miesięcy napróżno szukam jéj wszędzie — na balach, na spektaklach, na spacerach; ile razy ujrzę zdala wyniosłą postać kobiecą, drobną nóżkę, włos czarny, natychmiast śpieszę, zbliżam się, zaglądam, spodziewając się że rumieniec wyda mi ją. Lecz niestety! daremnie, nigdziem nie spotkał, nigdziem już nie zobaczył!... tylko we śnie, tylko w marzeniach? Ah! tam, widziałem ją, czułem ją, czułem jéj uściski, jej całusy, jéj lubieżne pieszczoty; niekiedy maska spadała, i twarz zupełnie obca przedstawiała mi się — raz nie wyraźna, jak we mgle obłoków; to jaśniejąca wieńcem promienistym; to znowu blada, z białą i nagą czaszką, z oczami wpadłemi, z kołatającemi się i rzadkiemi zębami. Ah! odtąd gorę szaloną miłością dla kobiéty któréj nie znałem, niszczę się