Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/44

Ta strona została przepisana.

sach, każdą lampę przedzielały kadzielnice spiżowe, z których dymiły się najprzyjemniejsze wonie.
Przeszli przez apartamenta, najwygodniejsze nawet dla króla i całego dworu; wreszcie w końcu ogromnéj galeryi, zakończonéj niejakąś kolumną, przewodniczka otworzyła drzwi, popchnęła Cherubino, i z pospiechem zamknęła je zanim.
— Czy to ty Gidsa? rzekł głos kobiécy.
Cherubino spojrzał w stronę zkąd głos pochodził, i zobaczył hrabiną, tylko w lekkim muślinie, leżącą niedbale na sofie bomzynem powleczonéj, i igrającą z puklem długich rozpuszczonych swych warkoczy, które ją przysłaniały, jak hiszpańska mantylka.
— Nie, Signoro, to ja, nie Gidsa; odpowiedział Cherubino.
— Któż ty? rzekła przenikającym głosem.
— Ja, Cherubino, dziécko Madony — i młody zapaleniec pomknął się aż do sofy.