Zaspokojony zapewnieniami Antonio i informacją doktora, półkownik, zalecił oficerowi podwoić baczność. a żołnierzom jak największą czujność, przyrzekając znowu trzy tysiące dukatów dla tego, kto dostawi głowę Żakomo.
Ośm już dni upłynęło. Przez ten czas półkownik każdego ranka przychodził do awangardy dowiadując się czy nie poddali się obłężeńcy; po czem wracał do swojego obserwatoryum, naprowadzał lunetę na wierzchołek skały, gdzie zawsze postrzegał kilku zbójców siedzących ze zwieszonemi nad przepaścią nogami, albo leżących na skale i ogrzewających się przed słońcem; — wówczas przywoływał do siebie Antonio, który mu powtarzał: — Na honór półkowniku, nie mogę pojąć czém się oni tam żywią, chyba jak króliki jedzą trawę, albo jak krety piasek. Późniéj posyłał po doktora — ten także mówił: — To niepodobna, oni się muszą
Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/64
Ta strona została przepisana.