Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/70

Ta strona została przepisana.

dy najpiękniéj wyglądał. Marja jak zawsze świéża, jak zawsze miała dosyć ciała, jéj dziecko także było zupełnie zdrowe; Antonio wyobrażał sobie, że się karmili korzonkami i dzikiémi owocami, patrząc zaś na wzgórze, gdzie biwakowali, zobaczył mnóstwo kości ogryzionych wprawdzie najdoskonaléj, lecz, że były ogryzione, widoczna rzecz, że mieli i mięso. Ale zkąd na tę skałę dostało się to mięso, nie mógł sobie w żaden sposób wytłumaczyć; mniemał na chwilę, że pastérze z okolicy przebierali się do nich przez jaką ukrytą ścieszkę, albo przez drogę podziemną; ale natychmiast przyszło mu na myśl, że gdyby te ścieszki były, bandyci dotąd pewnoby już zemknęli; niepodobna, ażeby Zakomo bawił się dotąd, wisząc na szczycie téj skały, jak chorągiew na wierzchu dzwonicy; nie mógł sobie w żaden sposób wytłumaczyć, chyba, pomyślał w duchu, djabłu duszę zaprzedali.