Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/72

Ta strona została przepisana.

Antonio przyglądał się z pilnością temu, któremu dowodzca dawał wprzódy rozkaz; zobaczył tylko małe zadziergi na twarzy i na ręku, i nic więcéj.
W kilka godzin późniéj, Żakomo spojrzawszy na słońce: — czas obiadować, rzekł do gromady.
Każdy usiadł na trawie, przyniesiono obiad: ten składał się z dwóch kuropatw, z jednego zająca i połowy barana od ośmiu czy dziesięciu dni. Dowodzca sam krajał porcye, z bestronnością, jakaby nie ubliżyła honoru samemu nawet katowi króla Salomona. Co do napoju, tego było podostatkiem, na téj saméj górze mieli źródło najczystszej wody. O chlebie zaś ani wspominaj, — Antonio chcąc z nich zażartować, zapytał się: czy nie pieca albo mąki im braknie.
— Otoż i wszystko, aż do jutra o tejże saméj godzinie, rzekł dowodzca do Antonio; raz tylko bracie teraz na dzień jada-