Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/76

Ta strona została przepisana.

stwa drobnego z rodzaju kosów i drozdów.
— Do kata, kapitanie, rzekł Antonio odchylając się, i trzymając się jedną ręką za róg spiżarni, masz furażerów z dobrym gustem, opatrują spirażenkę skąpo, — ale za to prowizja delikatna.
— Tak, odpowiedział kapitan, śmiejąc się, pracują biedaki jak dla siebie.
Antonio spojrzał na kapitana wzrokiem, jak gdyby chciał powiedzieć: — Niech mię djabli porwą, jeżeli cokolwiek rozumiem; lecz Żakomo zdawał się nie zważać tego szczególnego spojrzenia, wyszedł z groty i udał się daléj na przechadzkę. Wkrótce Antonio z nim się złączył. Znowu przyszło mu na myśl, że wieśniacy korzystając z ciemności nocnéj dostarczali bandytom prowizji.
Przez resztę dnia nie było już wspomnienia, ani o kuchni, ani o żywności; nikt nawet nie chciał wszczynać o tém rozmo-