Ta strona została przepisana.
Francuzów, zastanawiając się na którym z tych drzew najprzyjemniéj byłoby zostać powieszonym. Kiedy tak rozmyślał, ktoś go uderzył po ramieniu: obrócił się i zobaczył kapitana.
— Szukałem cię, rzekł Żakomo.
— Mnie, kapitanie?
— Tak. Na ciebie dziś koléj.
— Na mnie koléj?
— Tak, na ciebie koléj.
— Do czego?
— Rozumie się iść po prowizją.
— Ah! zawołał bandyta.
— Nie marudźże, rzeki Żakomo; widzisz że twoi kamraci już czekają na ciebie. Antonio spojrzał w stronę wskazaną, i zobaczył dwóch swoich kolegów, którzy skinieniem głowy dali znak, ażeby się złączył z nimi.
— Natychmiast, rzekł Antonio, i wkrótce ich dopędził.
Wszyscy trzej szli w milczeniu w stro-