nę gdzie skała z niezmiernéj wysokości była okropnie spadzistą; dlatego też półkownik, uważał za rzecz niepotrzebną stawiania tam warty. Przyszedłszy na brzeg téj przepaści, kiedy Antonio oglądał ją, ze spokojnością górala, jeden z jego towarzyszy oddalił się kilka kroków, wyjął z krzaka dębowego wór i powroz, i wróciwszy do Antonio zawiesił mu na szyję wór; a powroz zawiązał pod ramiona.
— Dokata, co robisz? rzekł Antonio, którego ta ceremonija zaczęła niespokoić. Jeden ze zbójców położył się zawieszając głowę tak iżby mógł łatwo patrzeć w przepaść.
— Rób co ja robię, rzekł do Antonio.
— Antonio usłuchał i zamieścił się obok swojego towarzysza.
— Widzisz to drzewo? rzekł wskazując palcem wysterkającą z rozpadliny skały jodłę, dwadzieścia stop pod nimi a tysiąc góro nad doliną.
Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/81
Ta strona została przepisana.