Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/87

Ta strona została przepisana.

pod pachę, i poszedł nucąc żołnierską zwrotkę:

Oh smutno żyć
Żołnierzem być!
Ah miło żyć
Hułanem być!

Widoczna rzecz że był kontent ze swojego stanu i z siebie samego.
Półkownik długo patrzał za odchodzącym, na którego zręczności pokładał swoje nadzieje; nareszcie gdy znikł mu zprzedoczu w jodłowym lasku u stop skały, zwrócił znowu wzrok swój na orła, który opisując ciągle bieg krążący, zwyczajny drapieżnym ptakom, zbliżał się stopniowo do wierzchołka skały. Wtém z szybkością błyskawicy przypadł, po czém wkrótce znowu się podniósł, niosąc w szponach zająca i znikł w rozpadlinie, gdzie było jego gniazdo.
W kilka minut znowu się ukazał, i osiadł na rogu skały spiczastym jak igła.
Zaledwo zwinął swoje skrzydła, gdy