niespodzianie dał się słyszeć wystrzał.
Orzeł spadł.
W dziesięć minut wyszedł z lasku Andre niosąc swoję zdobycz.
— Otoż i kurczątko indyjskie, rzekł on rzucając swą królewską zwierzynę pod stopy półkownika: jest to samczyk.
— Oto są i twoich dziesięć luidorów!
— Może tyle za samicę? mówił daléj Andre.
— Dwa razy tyle, odpowiedział półkownik.
— Dwadzieścia luidorów! daruj pułkowniku, musisz mieć djabelny do nich gust, płacić tak wiele za zwierzynę, która nie może się przydać na strawę nawet dla prostych żołnierzy! ale co to do mnie należy; o gustach nie można rozprawiać. Dostawię i samicę, a jeżeli się podoba, wypcham ich i pan będzie miał parę doskonałego ptastwa.
— Dwadzieścia luidorów, rozumiesz?
— I czemuż nie, odpowiedział Andre
Strona:PL Dumas - Pamiętniki D’Antony T1-2.djvu/88
Ta strona została przepisana.