Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/10

Ta strona została przepisana.

W rzeczy samej, słychać było Chicota, który krzyczał przez nos, jak to król miał zwyczaj.
— Wszak wydałem rozkazy... Lecz jeżeli niedostateczne, wydam inne: że zaś nie będą smaczne, nie moja wina — na Belzebuba, panie de Bussy, sześciu paziów, to za wiele.
I nadąwszy gębę, podparł się pod boki, do złudzenia udając króla.
— Co on mówi o Bussym?... — zapytał król zmrużając powieki.
Saint-Luc powracając, miał właśnie odpowiedzieć królowi, kiedy tłum rozstępując się, zrobił miejsce sześciu paziom ubranym w lamy złote, ozdobionym łańcuchami i mającym na piersiach herby błyszczące od drogich kamieni.
Za nimi szedł młody człowiek, piękny i poważny, postępując ze wzniesioną głową, spojrzeniem dumnem i wydętą wargą.
Strój jego był z czarnego aksamitu i odbijał swą skromnością od ubioru paziów.
„Bussy“, mówiono, „Bussy d‘Amboise“.
Wszyscy biegli naprzeciw młodego człowieka, który sprawił to zamieszanie.
Maugiron, Schomberg i Quelus stąpali przy królu, jakby go bronić chcieli.
— Patrzcie — mówił pierwszy, robiąc przymówkę do niespodziewanego przybysza pana de Bussy — patrzcie, oto sługa a pana nie widać.
— Cierpliwości — odpowiedział Quelus — przed sługą przychodzą słudzy sług. Pan sługi, przyjdzie może za panem służącym.
— Powiedz raczej — mówił Schomberg — że Saint-Luc jest najmłodszym z ulubieńców króla, ale walecznym, a pan de Bussy mało go może ceni; po-