Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/109

Ta strona została przepisana.

piękne kobiety na tem polowaniu, lecz nie było czarującej istoty, której szukał.
Po chwili, otoczyło go zwyczajne koło przyjaciół.
Antraguet, wiecznie mówiący i śmiejący się, nie pozwolił mu się nudzić.
— Strasznego mamy wielkiego łowczego — rzekł do pana Bussy.
— Jakaż musi być jego rodzina!... Bądź łaskaw, pokaż mi jego żonę.
— Wielki łowczy ma się dopiero żenić — odpowiedział Antraguet.
— Skąd wiesz o tem?
— Od pani Veudron, która go znajduje bardzo pięknym i chętnieby poszła za niego, jak Lukrecja Borgia za czwartego męża hrabiego d'Est. Patrzaj, jak ociera koniem o niego.
— Z jakiej okolicy jest łowczy? — zapytał Bussy.
— Z Anjou.
— Czy bogaty?
— Tak mówią przynajmniej; w rzeczy samej, ma pochodzić z drobnej szlachty.
— Któż jest kochanką tego gbura?
—- Nie ma kochanki, pan de Monsoreau jest szczególny w swoim rodzaju; otóż książę Andegaweński cię przyzywa.
— Niech poczeka. Ten człowiek, nie wiem dlaczego podnieca moją ciekawość; bo cóż to za nazwisko, Monsoreau!
— Mysia góra — odparł Antraguet — oto etymologja; stary ksiądz dziś mię tego nauczył: „Mons soricis".
— Nie żądam więcej.
— A! czekaj, czekaj — zawołał nagle Atraguet.
— Na co?