Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/123

Ta strona została przepisana.

nieważ ze wzruszenia nogi mu drżały, następnie, bo usłyszał głos mówiący:
— Gertrudo, uprzedź panią, że to ja i że pragnę wejść.
Żądanie było wyrzeczone tonem rozkazującym i nie znoszącym odmowy; po chwili, Bussy usłyszał głos służącej:
— Przejdź pan do salonu, pani natychmiast przybędzie.
Później posłyszał skrzyp zamykających się drzwi.
Wtedy pomyślał o dwunastu schodach, które Remy policzył, porachował je z kolei i stanął w przedsionku.
Przypomniał sobie korytarz i troje drzwi.
Zrobił kilka kroków wstrzumjąc oddech i wyciągając rękę przed siebie.
Pierwsze drzwi, których dotknął, były te właśnie, któremi wszedł nieznajomy.
Idąc dalej napotkał drugie, dotknął ich i znalazł klucz w zamku.
Drżącą ręką zakręcił go i drzwi się otwarły.
Pokój, do którego wszedł Bussy, ciemny był tylko z sąsiedniego przechodziło doń nieco światła.
Odbicie tego światła padało na okno zasłonięte firanką.
Rzucił okiem na część sufitu rozjaśnioną światłem i poznał malowidło.
Wyciągnął rękę i dotknął łóżka z rzeźbami.
Nie mógł już wątpić; znajdował się w pokoju, w którym się przebudził po otrzymaniu rany.
Dreszcz przeszedł Bussego gdy dotknął owego łóżka, albowiem uczuł się otoczony wonią młodej i pięknej kobiety.