Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/16

Ta strona została przepisana.

przy Bussym, sądzę, że mój młody kogut porządnie zapiał. — Przecież nie chciałbym, aby go zabił. Idźno się dowiedz o co tam chodzi? — rzekł do Quelusa. — Albo nie, tyś zapalona głowa; lepiej niech idzie Maugiron.
Maugiron pobiegł jak strzała, lecz Saint-Luc nie mogąc zostać dłużej z Bussym sam na sam, wrócił do króla i przywiódł pana de Maugiron.
— Coś temu śmiałkowi Bussemu powiedział? — zapytał król.
— Ja, Najjaśniejszy panie?
— Tak, ty.
— Powiedziałem mu dobry wieczór.
— Tylko? — bąknął król.
Saint-Luc spostrzegł się, popełnił niedorzeczność.
— Powiedziałem mu dobry wieczór — rzekł — i później dodałem, że jutro powiem mu dzień dobry.
— Tegom się spodziewał — odrzekł Henryk — niedorzeczność.
— Ale racz Wasza królewska mość zachować tajemnicę.
— O! tak — mówił przez zęby Henryk — ja to wcale nie do ciebie powiedziałem. — To niezawodne, że gdybyś mógł uwolnić mię od niego...
Ulubieńcy królewscy spojrzeli po sobie, czego Henryk jakby nie uważał.
— Bo — mówił król dalej — ten zuchwalec...
— Zapewne, zapewne — przerwał Saint-Luc. — Przecież dziś, albo jutro trafi na swego.
— Hum! — mruknął król — djabelnie szpadą robi. Czemuż go wściekły pies nie ukąsi, to byłoby dla nas dogodniej.
I spojrzał z pod oka na Bussego, który z kilkoma przyjaciółmi przechodząc po salonie, potrącał