Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/29

Ta strona została przepisana.

Tak mówiąc, książę nieznacznie wszedł na ulicę świętego Pawła i znalazł się w miejscu, z którego mógł go dosłyszeć strażnik w Bastylji, nie ze wszystkiem bowiem wierzył grzeczności ulubieńców królewskich, bo wiedział, jaką straszną nienawiść żywi dla niego w swej piersi Henryk III-ci.
— Teraz panowie, skoro wiecie wszystko — mówił książę — żegnam was.
Wszyscy skłonili się, a książę idąc, wciąż się oglądał.
— Mości książę — mówił d‘Aurilly — przysiągłbym, że ci panowie jakieś złe mieli zamiary.
Północ wybiła, jesteśmy daleko od miasta, schrońmy się zatem w bezpieczne miejsce.
— Bynajmniej — odrzekł książę przystając — przeciwnie, korzystajmy z ich odejścia.
— Waszą książęca mość jest w błędzie — mówił d‘Aurilly — oni nie odeszli, lecz owszem zebrali się razem i widać ich przy rogu pałacu Tournelles.
Franciszek spojrzał.
D‘Aurilly mówił prawdę.
Pięciu młodych kawalerów w rzeczy samej powróciło na swoje stanowisko, skąd mieli dokonać swego zamiaru, albo podglądać księcia, czy uda się do Manassessa.
— I cóż uczynimy?... — zapytał d‘Aurilly, prawda, pragnę być posłusznym, ale nie wiem czy bezpiecznie tu pozstać.
— Do pioruna!... — zawołał książę, a jednak i przykro się cofać.
— Tak, wiem o tem: lecz to, co zamierzamy i jutro można wykonać.
Miałem przyjemność powiedzieć Waszej książęcej mości, czego się dowiedziałem.
Dom najęty na rok, owa dama mieszka na