Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/41

Ta strona została przepisana.

— Czy ja marzyłem, gdy lekarz opatrywał mi ranę? To niepodobna, takich snów się nie miewa.
Rozważywszy wszystko raz jeszcze, po raz setny zaczął powtarzać:
— Byłem na balu: Saint-Luc mię ostrzegał, że będą na mnie czatować. Byłem z Antraguetem, Ribeirakiem i Livarotem, pożegnałem ich, udałem się około wielkiego Chatelet i t. d. Przy pałacu Tournelles, spostrzegłem ludzi, którzy czekali. Rzucili się na mnie i skaleczyli mi konia. Biliśmy się zacięcie, nareszcie wszedłem do jakiegoś domu i później... A! później; to gorączka, odurzenie, sen...
— A później — dodał z westchnieniem — przebudziłem się nad fosą, gdzie Augustjanin chciał mię spowiadać.
— Wszystko jedno — dodał po chwili zbierając myśli. — Doktorze, może z piętnaście dni nie będę mógł wychodzić, jak to było ostatnim razem?
— Zobaczymy; czy pan możesz się przejść?
— Zdaje mi się, że żywe srebro mam w nogach.
— A więc spróbuj.
Bussy zeskoczył z łóżka i dosyć lekko przeszedł po pokoju.
— Można chodzić — rzekł lekarz — byłeś pan nie jeździł konno.
— Wybornie! — zawołał Bussy — to mi lekarz, ale ja innego dzisiaj w nocy widziałem. Tak, jego postać mam wyrytą w pamięci i pieklebym go poznał.
— Mój panie — odezwał się lekarz — nie radzę ci go szukać, bo to gorączka zwykła po ranie, a musisz to znać, bo nie pierwszy to raz jesteś raniony.
— Ach!.. mój Boże, zawołał nagle Bussy, nową uderzony myślą, bo myślał tylko o nocnych wypadkach. — Czy mój sen zaczął się przed bramą, czy za bramą?... Czy nie byłem w pięknym apartamencie i nie