Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T1.pdf/64

Ta strona została przepisana.

śminy, fijołki, goździki, mimo późnej pory roku, składały ów żywy kozbierzec pod stopy królewskie.
Pokój, którego sklepienie ozdobione było olejnemi malowidłami, miał, jakeśmy powiedzieli, dwa łóżka, z których jedno tak szerokie, że zajmowało trzecią część sypialni.
Łóżko z obiciem złotem i jedwabnem, wyobrażającem historję Cenisa, pół mężczyzny, a pół kobiety, było dziełem imaginacji monarchy — kotara z łamy złotej, była ozdobiona herbami państwa.
W oknach, na meblach, błyszczała taż sama, co na łóżku materja, w środku sklepienia, na grubym łańcuchu złotym wisiała lampa, która paląc się, wydzielała miły zapach.
Po prawej stronie łóżka, satyr złoty trzymał w ręku kandelabr, w którym gorzały cztery różane świece.
Świece te, duże jak kościelne, wraz z blaskiem lampy, dostatecznie oświecały pokój.
Król, trzymając bose nogi na kwiatach, siedział na krześle hebanowem, inkrustowanem złotem i miał na kolanach sześć, czy siedem szczeniąt hiszpańskich, które mu lizały ręce.
Dwaj służący zawijali mu włosy, rozpuszczone jak kobiece, nadto muskali wąsy i brodę, rzadkie jedno i drugie.
Trzeci smarował twarz księcia jakąś maścią, która przyjemny zapach wydawała.
Henryk, zamknąwszy oczy, poddawał się tym dziwactwom, jak bożek indyjski.
— Saint-Luc — mówił — gdzie jest Saint-Luc.
Saint-Luc wszedł właśnie.
Chicot wziął go za rękę i przyprowadził przed króla.
— Masz — powiedział do Henryka — oto twój