— Pamiętaj, że kiedym, opłakiwał moje dziecię, mówiłeś: „Pociesz się baronie, nieskończone jest boskie miłosierdzie“; mnie zaś obiecywać pociechę, jest to przyrzekać cud
— Wejdź pan — powtórzył Bussy z tym samym uśmiechem.
Baron zsiadł z konia.
Gertruda wybiegła do bramy i patrzyła zdumionemi oczyma na lekarza, Bussego, i na starca; nie mogła pojąć jakim cudem wszyscy trzej zeszli się razem.
— Zawiadom panią de Monsoreau — rzekł hrabia, że Bussy wrócił i pragnie z nią mówić. Ale na Boga — dodał cicho — nie mów kto jest ze mną.
— Pani de Monsoreau! — rzekł starzec zdumiony — pani de Monsoreau!
— Proszę, panie baronie.
Starzec wstępował na schody krokiem niepewnym, a wtem dał się słyszeć głos Diany.
— Pan de Bussy, Gertrudo, proś.
— Ten głos! — zawołał baron, zatrzymując się — ten głos! A! mój Boże! mój Boże!
— Wejdź, baronie — rzekł Bussy.
W tej chwili, na schodach, w pełnem świetle, ukazała się Diana, piękniejsza niż kiedykolwiek, nawet uśmiechająca się, chociaż nie wiedziała, że ujrzy ojca.
Na ten widok, baron wydał krzyk i wzniósłszy ręce, stał osłupiały, z oczyma obłąkanemi, tak że Diana stanęła również strwożona.
— Diana żyje! Diana! moja Diana, o której mówiono, że umarła!
I silny wojownik, stary dąb, którym śmierć Diany zachwiała tylko, ów szermierz, mężnie walczący
Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/126
Ta strona została przepisana.