Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/146

Ta strona została przepisana.

— Patrzaj — odpowiedział Chicot, wyjmując z kieszeni porządnie nabitą sakiewkę.
Gorenflot podskoczył z radości.
— A wiele tam?... — zapytał.
— Sto pięćdziesiąt pistoli.
— A gdzie pojedziemy?...
— Zobaczysz.
— A kiedy zjemy śniadanie?...
— Zaraz.
— Ale na czem ja pojadę?.... — zapytał.
— Nie na moim koniu, bo zamęczyłbyś go, a ponieważ masz brzuch jak Sylen i tak jak on pić lubisz, kupię ci osła.
— Wybornie! — zawołał Gorenflot — ty jesteś moim królem, mojem słońcem; tylko kup osła mocnego. Teraz powiedz mi, gdzie będziemy jedli?
— Wznieś oczy wgórę i czytaj jeżeli umiesz.
W samej rzeczy, przed nimi wznosiła się oberża, a mnich przeczytał napis:
„Tu dostanie szynki, jaj, ciast i wina“.
Trudno opisać jak rozpromieniła się twarz Gorenflota, oczy zaiskrzyły się, ukazał dwa rzędy białych zębów. Wzniósł dziękczynnie ręce do góry i zaśpiewał;

To rozkosz prawdziwa
Spoczywać, jeść i pić;
Bez mięsa i bez wina
Na świecie nie chcę żyć.

— Wybornie!... — zawołał Chicot, — nie tracąc czasu, siadaj do stołu, ja tymczasem poszukam dla ciebie osła.

KONIEC TOMU DRUGIEGO