za naszą wieczerzę, proszę tylko, aby nie budzić braciszka Gorenflota, bo śpi smacznie.
— Bądź pan spokojny — odrzekł oberżysta uradowany zarobkiem.
Po tem zapewnieniu Chicot wyszedł i lekki jak łania, przewidujący jak lis, udał się na róg ulicy Ś-go Stefana, gdzie wziąwszy monetę w rękę, z biciem serca stanął przy furcie opactwa Świętej Genowefy.
Chicot przywdziewając habit mnicha, miał tę przezorność, że dla powiększenia objętości ciała, wdział pod suknię zakonną płaszcz i całe swoje odzienie.
Zmieniwszy kolor brody, chociaż urodzony nad Garonną, a Gorenflot nad Saoną, do złudzenia stał się doń podobnym; głos nadewszystko tak potrafił nagiąć, że nikt go poznać nie mógł.
Właśnie miano drzwi zamykać, gdy przybył Chicot.
Gaskończyk pokazawszy monetę, przepuszczony został bez oporu.
Idąc za dwoma wyprzedzającymi go mnichami, udał się do klasztornej kaplicy, dokąd często towarzyszył królowi.
Król w szczególnej miał łasce opactwo Ś-tej Genowefy.
Kaplica była stylu rzymskiego, to jest pochodziła z jedenastego, albo dwunastego wieku i jak wszy-