Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/65

Ta strona została przepisana.

Mężczyzna z zapuszczonym kapturem, ukazał się na mównicy.
— Bracia — mówił — wiecie jak jestem przywiązany do świętej wiary, dałem tego dowód w dniach jej triumfu.
Tak, bracia, mogę się poszczycić, że byłem wówczas jednym z wiernych wielkiego Henryka de Guise i z ust samego pana de Besme otrzymałem rozkaz nie przebaczania nikomu.
Prócz tego, moje poświęcenie dla świętej Ligi jest bez granic i mogę wymienić Hugonotów z ulic Saint-Germain, l‘Auxerrois, Arbre-Sec i pałacu Belłe-Etoile, których poświęciłem.
Zaprawdę, nie pragnę ja boju, jak dawniej, lecz sprawa świętej Ligi jest zawsze celem mojego życia.
— Słuchajmy — rzekł do siebie Chicot — La Hurière był jak sobie przypominam straszliwym dla hugonotów; z tego wnosić można, co myśli liga zaszczycająca go zaufaniem.
— Mów! mów! — zawołało wiele głosów.
La Hurière mając sposobność popisania się wymową, co mu się rzadko zdarzało, namyślał się przez chwilę, chrząknął i zaczął:
— Jeżeli się nie mylę, bracia moi, celem naszym jest, nietylko stłumienie rozdwojenia; potrzeba nadto aby Francuzi nie mieli panujących, wyznających inną religję.
Bracia moi, co nas czeka? Franciszek II-gi, tak gorliwy Monarcha, umarł bezdzietny; Karol IX-ty równie dbający o wiarę nie zostawił potomstwa; Henryk III-ci, którego sumienia nie chcę roztrząsać, zapewne dzieci nie pozostawi; zatem korona przypadnie księciu Andegaweńskiemu, który nam nietylko nie zapewnia przewagi, ale co więcej, grozi obojętnością dla kościoła.