— Zarzuci mi kto zapewne, że kościół nasz powinien być spokojnym, ale zważcie dobrze panowie, teologja mówi o pokoju, ale o jakim pokoju?... pokój sam do nas nie przyjdzie, ale postarać się o niego trzeba.
Prócz tego bracia moi, mówiłem o kościele; a my nie samym jesteśmy kościołem.
Brat Monsoreau, który przed chwilą z takim mówił zapałem, zapewne ma sztylet u boku.
Brat La Hurière doskonale rożen obraca: „Veru agreste, lethiferum tamen instrumentum“. Ja sam, moi bracia, ja Jakób Nepomucen Gorenflot nosiłem muszkiet w Hiszpanji i żywcem Hugonotów paliłem.
Była to dla mnie zasługa dostateczna i raju za nią się spodziewałem, gdy przyszło mi na myśl, aby dla czystości wiary, życie odmienić.
Druga część mowy większe jeszcze miała powodzenie i każdy podziwiał zasługi Gorenflota.
Po wielu oklaskach, Chicot pokłoniwszy się, znowu zaczął:
— Pozostaje nam mówić tylko o naczelnikach, bo jakkolwiek pięknie jest pod zasłoną habitu wejść tutaj, to przecież jeszcze nie wszystko. Hugonoci śmiać się mogą z habitów i z was zarazem panowie, a dla nas nie tego wcale potrzeba.
Wszak żądamy panowie, upokorzenia nieprzyjaciół i to jak sądzę, można z dachów ogłosić.
Nie chodźmy po ulicach Paryża, jak procesja króla, która pokazuje wymuskane twarze i piękne stroje.
I któż z was da przykład, panowie? Oto, ja, ja Jakób Nepomucen Gorenflot, brat zakonu świętej Genowefy, biedny kwestarz, oto ja, pójdę, gdzie tylko będzie potrzeba, a pójdę nie lękając się śmierci.
Przemowa Chicota, odpowiadająca uczuciom
Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T2.djvu/69
Ta strona została przepisana.